w tym nowym gospel, to chyba bardziej niż elektro rzuca się w uszy nastrój nobliwego osamotnienia (szczególnie, że trudno by było tu wrzucić Antonego i Bon Iverowi zmieściła by się tylko jedna noga, a jak szufladkować to z rozmachem i grupowo).
Gospel tworzone w pustym pokoju i słuchane w pustym pokoju.
Ani ‘Solitude Gospel’ czy ‘so-go’ kariery jako etykietka nie zrobi, ale jakby co to copyrighty są moje.
świetny tekst, bardzo trafne odesłanie do Russella.